Spacer







Agat coś czuje.Nie spuszcza mnie z oka. Nerwowo podchodzi do miski ale zaraz odchodzi. Pilnuje żeby czegoś nie przegapić.Nie zwraca też uwagi na Pirata, który ociera się o jego podbrzusze. Pirat (pan kot) kumpel Agata i herszt "bandy kotów jest zawiedziony i obrażony. Agat zna Pirata i tym się nie przejmuje. Wrócę ze spaceru i wszystko będzie jak zawsze, myśli.....



 Zaczynam się ubierać. Agat odstawia piruety. Podskakuje, łapie delikatnie zębami i cichutko skomli mobilizując mnie do pośpiechu a jeśli to nie pomaga to potrafi szczeknąć donośnie siejąc tym samym popłoch wśród rozpiechrzających na wszyskie strony kotów.

Wyprowadzam terenówkę, otwieram klapę bagażnika, Agat oczywiście natychmiast w samochodzie. Agat jest w bardzo dobrej kondycji. Wskoczyć do bagażnika pomimo jego 60 kg to żaden problem. Wie, że się udało a jeśli samochodem to napewno nie tak blisko a może nawet nad wodę. Miał rację. Jedziemy na "stawy stefańskiego". Okolice bardzo widokowe. Rozlewisko wykonane ręką człowieka na rzece Ner, dookoła otoczone lasem liściastym dębowym, brzozowym, olchowym, dzikimi łąkami. Dla Agata raj na ziemi. Jest ciepło. Swieci słoneczko. Agat w wodzie. Nie ma wyjścia trzeba teraz znaleźć dorodnego baciora i rzucać jak najdalej w wodę. Agat jest niezmordowany. Płynie po baciora, przynosi na łąkę i szczeka, odbierz chce powiedzieć, wreszcie oddaje i znowu daleki rzut i tak w kółko. W końcu wyczerpani wracamy do domu. Agat jest padnięty ale szczęśliwy. Koty jak się należało spodziewać przywitały Agata radośnie jakby długi czas się nie widziały.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz